Sztylety
Dwa nieduże sztylety, jeden za drugim, wbiły się w okrągłą tarczę, trafiając w sam środek. Do tarczy podszedł wysoki, przystojny mężczyzna, z czarnymi włosami, ubrany w szarą tunikę, skrojoną tak by nie krępowała ruchów. Szybkimi ruchami wyciągnął oba noże i odwrócił się by odejść i znów rzucić, ale w tym samym momencie drzwi domu się otworzyły, a do środka wpadł biegiem średniego wzrostu, młody człowiek. Przystanął na chwilę by zaczerpnąć tchu, po czym raźnym krokiem ruszył w kierunku trenującego mężczyzny. -Cześć Nicolas - rzucił wesoło - czy są momenty kiedy nie trenujesz? -Owszem. Wtedy kiedy jesteśmy na akcji, albo kiedy raczę się kilkoma godzinami snu. Ale przecież ty to wszystko wiesz. Wpadłeś z towarzyską wizytą, czy też masz zamiar mi coś ważnego przekazać. -W zasadzie i to i to - rzekł uśmiechając się przybysz - mam dla ciebie informację, ale miałem nadzieję, że oderwiesz się na chwilę od swoich sztyletów i że wypijemy coś razem. Przy okazji możemy trochę pogadać braciszku. -Prosiłem cię żebyś tak do mnie nie mówił Leuryksie. To, że jesteśmy braćmi nie oznacza, że masz się do mnie zwracać jak do dziecka - powiedział Nicolas - ale mniejsza z tym. Chodźmy więc coś zjeść. Leuryks już się odwrócił w stronę drzwi kiedy usłyszał jak sztylety trafiają w tarczę. Obejrzał się i rzekł: -Jak zwykle bezbłędny. Nicolas tylko się uśmiechnął i ruszył za nim do drzwi. Jak zwykle był pochmurny dzień, ludzie kręcili się bez celu po rynku, pijani mężczyźni zachwalali swe zdolności przed stojącymi tu i ówdzie ladacznicami. Nicolas i Leuryks szybko przedostali się przez ciżbę ludzi i skierowali się do wielkiego budynku. Weszli do środka przez drzwi, nad którymi wisiał szyld z napisem Gospoda "Pod Gorejącym Człekiem". W środku panował zaduch, pomieszczenie było oświetlone pochodniami pozawieszanymi na ścianach. Niedaleko wejścia unosił się w powietrzu człowiek otoczony płomieniami. Przybysze skierowali się do pustego stolika stojącego w kącie. I z tego co zauważyli było to chyba jedyne wolne miejsce w całej tawernie. Jednak ten jeden stolik zawsze stał pusty i czekał na ludzi pokroju Nicolasa i Leuryksa. Usiedli oni na niedużych, drewnianych krzesłach i już po chwili usłyszeli nad sobą miły głos kelnerki: -O, panowie Nicolas i Leuryks. Cóż was sprowadza w nasze progi? - zapytała śmiejąc się - a poza tym co podać? -Jeśli chcesz odpowiedzi na pierwsze pytanie, to powiem ci, że odbędzie się tu małe spotkanie Łaskobójców, a jeśli chodzi o drugie pytanie, to ja poproszę piwo. Co chcesz Nicolas? -Też piwo. -Już się robi, jedną chwileczkę - zaszczebiotała dziewczyna i pobiegła w stronę lady, za którą stał niski, gruby i łysiejący człowieczek. Gdy usłyszał zamówienie natychmiast odwrócił się, zdjął z półki dwa kufle i nalał do nich piwa. Kelnerka szybko wzięła oba kufle na tacę i ruszyła pewnym krokiem w stronę stolika Łaskobójców. Postawiła przed każdym jego piwo i odeszła by przyjąć następne zamówienie. Mężczyźni pili przez chwilę w milczeniu swoje trunki, aż w końcu odezwał się Nicolas: -O co chodzi? Czemu mamy dziś spotkanie? -Wiem tylko, że szykuje się jakaś duża akcja. Trzeba chyba powstrzymać jednego zwariowanego maga. Reszty dowiemy się jak się wszyscy zejdą. -Kiedy tu będą? -Wkrótce. Nicolas i Leuryks wrócili do swoich napojów. Kiedy dopili je do końca, drzwi karczmy się otworzyły się i do środka weszło trzech jednakowo ubranych ludzi. Rozejrzeli się po gospodzie, a kiedy zobaczyli kolegów siedzących w kącie, ruszyli w ich stronę. Gdy podeszli do stolika Nicolas i Leuryks wstali i przywitali się każdemu ściskając dłoń. -Siadajmy. - zaproponował potężnie zbudowany, wysoki człowiek, po którym widać było, iż jest dowódcą grupy. Kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca, powiedział: -Mamy robotę. Na Placu Szmaciarzy, w jednym z dużych domów przebywa szalony mag, który zamierza przyzwać demona, by z jego pomocą rozprawić się ze swoimi wrogami. Z naszych informacji wynika, że ma już wszystkie potrzebne składniki. Musimy działać szybko. Dziś w nocy przeprowadzimy akcję, która będzie miała na celu zgładzenie tego wariata. Jakieś pytania? -Czy jest sam? Czy też może ma jakichś pomocników? - zapytał siedzący po prawej długowłosy człowiek z niebieskimi oczyma i kilkoma bliznami na twarzy. -Prawdopodobnie ma przy sobie jednego człowieka, który przyniósł mu większość składników, Kalonixie. -Wiemy o nim coś więcej? Jak wygląda? Jaką mocą włada? -Z tego co mi wiadomo jest to młody człowiek. Jest bardzo porywczy i jednocześnie niebezpieczny. Kilka ofiar, które był w stanie sam zabić były całkowicie zmasakrowane. Jest on chory i niezwykle groźny. -Kiedy zaczynamy? Kiedy i gdzie jest zbiórka? - zapytał Nicolas. -Gdy będzie już ciemno spotkamy się przed wejściem na Plac Szmaciarzy. To chyba wszystko. Do zobaczenia nocą - zakończył dowódca, po czym wstał i razem z ludźmi, z którymi przyszedł udał się w kierunku wyjścia. -Ja muszę załatwić kilka spraw - powiedział po jakimś czasie Leuryks - na razie - rzucił jeszcze i wybiegł z Gospody. Nicolas został sam, więc postanowił zamówić sobie coś do jedzenia. Po skończonym posiłku wyszedł z karczmy i skierował się w stronę swojego domu. Gdy tam dotarł rzucił się na łóżko i natychmiast zasnął. Po kilku godzinach obudził się i wstał by się ubrać. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej swoją zbroję Łaskobójcy. Założył ją jak najszybciej, sprawdził czy wziął wszystkie sztylety i wyszedł z domu. Było już ciemno, na ulicach nie było żadnych ludzi. Nicolas zamknął drzwi i ruszył szybkim krokiem w stronę miejsca, gdzie normalnie znajdowało się targowisko. Przeszedł przez dużą bramę, minął Zajazd aż w końcu doszedł do kolejnej bramy, która była granicą pomiędzy Placem Szmaciarzy, a północno - zachodnią częścią miasta Ul. Stała przy niej grupka trzech ludzi, ubranych tak samo jak Nicolas. Łaskobójca ruszył w kierunku swoich przyjaciół, a gdy dotarł na miejsce zapytał: -Gdzie jest Leuryks? -Jestem, jestem. - krzyknął wyłaniający się właśnie z ciemności człowiek. -Skoro jesteśmy w komplecie, możemy iść. - powiedział dowódca. Łaskobójcy ruszyli w stronę domu maga. Był to duży, wysoki budynek, zbudowany z drewnianych belek. -Dobra - zaczął dowódca - Leuryks i ja idziemy na drugą stronę budynku. Wejdziemy od tyłu i w razie czego nie damy czarodziejowi uciec. Nicolas, dowodzisz pozostałymi. Waszym zadaniem jest zabicie maga i jego pomocnika. Powodzenia. - powiedział na koniec i razem z Leuryksem zniknął w ciemnościach po prawej stronie domu. -Kalonix - zwrócił się do pierwszego z towarzyszy Nicolas - przeszukasz parter. Ty zaś Marokinie pójdziesz ze mną na górę i będziesz mnie osłaniać. W tym momencie wszyscy trzej usłyszeli jak gdzieś na górze budynku coś wybuchło. -Wchodzimy! - zakomenderował Nicolas, po czym kopnięciem otworzył drzwi. Kalonix wpadł do środa i ruszył przed siebie by sprawdzić teren. Natomiast Nicolas z Marokinem udali się po schodach na górę. Było tam ciemno, a ponieważ nie mieli ze sobą pochodni musieli poruszać się bardzo cicho i nasłuchiwać. Usłyszeli jakiś szmer dochodzący z pokoju obok. Nicolas ruszył w tamtą stronę i zobaczył sylwetkę dwóch ludzi stojących na tle okna. Natychmiast wyciągnął sztylety i niewiele myśląc rzucił w obie postacie. Noże jak zwykle trafiły w cel, obie istoty upadły. W tym momencie nadbiegł Kalonix, więc Nicolas powiedział: -Spokojnie. Mag i jego pomocnik już nie żyją. -Jak to? - zdziwił się Kalonix - właśnie chciałem powiedzieć, że załatwiłem pomocnika! -O czym ty mówisz? - zdenerwował się Nicolas - ja ich zabiłem. -Może lepiej sprawdźmy kto tam leży. - zaproponował Marokin. Trzej Łaskobójcy znaleźli i zapalili pochodnię, która rozświetliła cały pokój. Na podłodze leżały trzy osoby. Pierwszą był zmasakrowany i częściowo spalony dowódca grupy, kilka metrów dalej leżał nieżywy mag, ze sztyletem w szyi. Trzecią osobą, znajdującą się blisko martwego czarodzieja był Leuryks, który jednak dawał jeszcze słabe oznaki życia. Mimo to krew szybko uchodziła z niego, pod wpływem rany w klatce piersiowej zadanej sztyletem. Nicolas podbiegł do brata, wziął go w ramiona i zaczął płakać. -Co ja zrobiłem?! - krzyknął. Jakiś czas później wyszedł wraz z Kalonixem i Marokinem z budynku i nie odzywając się do nikogo ruszył w stronę swojego domu. Od tego czasu, przez kilka kolejnych dni nikt go nie widział. W końcu Łaskobójcy, którzy zostali wysłani by wymierzyć mu karę za jego grzech, zastali zamknięte drzwi. Gdy wywarzyli je i wpadli do środka znaleźli Nicolasa wiszącego na mocnym sznurze pod sufitem. W brzuch miał wbite swoje ukochane sztylety. Wolał sam sobie wymierzyć karę i zakończyć swoje życie, zanim dokonali by tego jego koledzy.
Boromir. |