..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Świat

   » Rozgrywka

   » Ekwipunek

   » Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Strahan RuneShadow



Kościej stawił się do raportu. Strahan dowiedział się od niego, że Duch mauzoleum nie ustaje w swych działaniach zdobycia wewnętrznej krypty. Ha! Bezwartościowe widmo. Nie potrafi nawet przejść przez pierwszą barierę. Trzeba będzie sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz. Tak, mauzoleum Sigilijskich Grabarzy było może wspaniałym miejscem do uprawniania nekromancji, ale kolorytem i nastrojem ustępowało nieco barom i restauracjom Elizjum. No cóż - trzeba sobie radzić z tym, co się dostaje. Jednak, pomimo ciągłego przebywania pod ziemią, Runeshadow utrzymywał kontakt z powierzchnią. Jak? Otóż, był jednym z niewielu anonimowych dostawców zombi do służb miejskich. Takie życie. Każdego ze swoich wychowanków udoskonalił jednak - jego własnego patentu zaklęciem, które pozwalało patrzeć oczami truposza, czuć jego przytłumionymi nieco zmysłami. Przygotował się na przejście. Zapalił świecę, żeby oświetlić stronicę księgi, która leżała na podnóżku przy stole. Usiadł na podłodze. Przejścia nie były trudne, ale po wyjściu z ciała nieumarłego przez jakiś czas był otępiały. Nie chciał ryzykować wypadku po powrocie. Skoncentrował się. To było najpiękniejsze w jego zaklęciu. Wystarczyła koncentracja, by więź sługi z twórcą połączyła ich zmysły w jedno. Koncentracja, błysk, i widział już wnętrze Kostnicy. Znowu. Nie lubił tego budynku. Trupiarnia. Pomimo całej tej religijnej otoczki, mistycyzmu i czarnych szat, Kostnica była jedną wielką trupiarnią. To go właśnie raziło. Cała ta grabarska robota wyglądała na straszną masówkę. Żadnego przywiązania do swojego dzieła. Ehh… znowu te same ponure wnętrza, znowu te same twarze. Truposz przechodził po kolei przez sale górnego piętra. Sala przygotowań. Krok. Szur. Krok. Szur. Następna sala. Krok. Szur. Krok. Szur. Diabelstwo. „Niedobre Zombie” słyszymy. „Idź stąd” Znowu. Krok. Szur. Dhall. Księga. Wrażenie przytłaczającej wiedzy. W głębi umysłu widok kartoteki, ton papierów. Czyje to ciało? Wspomnienie. Nie pamiętamy. Dhall. „Czego chcesz?”
Błysk.
Widok karczmy. Czarne szaty. Graby. Krok. Szur. „Podejdź tu trupku” Polecenie. Rozkaz. Krok. Szur. „Przynieś mi…”
Błysk.
Wrażenie pustki w głowie. Tłok. Tłum. Brud. Coś jakby przykuwa do ziemi. Widok grupki postaci. Czerwony, szary, biały. Zbliżenie. „Hej, kim jesteś?”, „Daj spokój szefie, to truposz” Czerwony. „Zobaczymy, co tu masz napisane.” Skubnięcie. Stłumiony głos. „A co ty tu masz?” Wrażenie pustki w głowie pogłębia się. Chlapanie. „Eee… to tylko brukowiec. Przyśmiejmy temu miejscu. Mieliśmy się spotkać z Emorikiem. Wiesz. W sprawie Mauzoleum.” Mauzoleum. To jest to słowo. Obija się echem w pustej czaszce. „Zostaw ten kamulec. Chodźmy stąd.” Zaprzeczenie. „Wezmę go. Zobaczymy, może się przydać” „Dobranoc, trupku” Mauzoleum obija się swoim cieniem w czaszce Drogowskazu. Prawie udało się przekręcić głowę. Szare. Białe. Czerwone. Nie ma.
Błysk.
Aaargh… To jest to. Uczucie jedności ze swoim sługą. Ale teraz… Co to było za wspomnienie? Czerwone. Co to było? Mauzoleum! Ten człowiek mówił o Mauzoleum!
I o Emoriku. Kto to był? Pamiętał, jak z poprzedniego życia, nowicjusza Grabarzy. Z życia zanim jeszcze został nekromantą. Chłopak z czarnymi tłustymi włosami. Tak, to jest to wspomnienie. Cholera. Czego on chciał od Mauzoleum? Bo chyba nie zorientował się o intruzie w kryptach? Będzie musiał dowiedzieć się czegoś na temat Emorika i tego człowieka w szarym kolorze. Ale nie teraz. Nie dzisiaj. To był jeden z minusów przebywania w szczątkowych umysłach zombie - otępienie, rozleniwienie i odrętwienie. Trzeba będzie odpocząć.
Obudził go szkielet. Chciał złożyć raport. Znowu ten sam nudny Duch! Przydałoby się jakieś urozmaicenie. Ale tym razem nie chodziło o obrońcę Mauzoleum. Teraz było to coś naprawdę ważnego.
Nieumarłe sługi znalazły to, czego od jakiegoś czasu szukał. Księga. Nie byle jaka - była w niej opisana metoda zmiany w Lisza. Tak. To było jego marzenie - zostać liszem. Nieśmiertelna potęga i wieczne zdobywanie wiedzy. To coś dla niego. Dowiedział się o tym od swojego starego mistrza - na imię mu było Soban Brennet. Głupiec. Też chciał zostać liszem. Nie przewidział, że jego uczeń mu w tym przeszkodzi. Potraktował to jako ostatni sprawdzian sztuki nekromancji - zabić i wskrzesić jednego z najpotężniejszych! Najpotężniejszych - to było coś. Jedno z niewielu wspomnień, jakie zachował z poprzedniego życia. Zanim jego skóra zbladła. Widok upadającej potęgi Sobana. Wtedy mistrz, chcąc wkupić się w jego łaski, zaproponował mu wiedzę. Ha! Nie miał nic do zaoferowania - wszystko, co pamiętał, poznał również Strahan. Wyciągnął z jego pracowni, co mógł - to znaczy prawie wszystko. Resztę podpalił.
Teraz jednak siedział w zakurzonym mauzoleum w Sigil i próbował dowiedzieć się czegokolwiek na temat szaroskórego. Jednak było to dość trudne, nawet bez zaniepokojonego szkieletu ślęczącego nad uchem. Znowu! Duch nie dawał mu spokoju. Trzeba coś z tym zrobić. Wskrzesić jednego z większych. Wysłał sługę na poszukiwania specjalnego szkieletu. To powinno wystarczyć. Na razie jednak musiał sprawdzić jeszcze parę rzeczy w księdze. Nie był pewien paru inkantacji w końcowej fazie przemiany.

Znad kart zerwał go huk, gdzieś na górnych poziomach. Natychmiast przeszedł w obserwację, wybierając jednego ze szkieletów stojących na straży. Nic nie znalazł. Poszukał innego. I następnego. Dopiero za trzecim razem dostał się do zwiotczałego ciała zombi. Ujrzał rabusi grobów uciekających korytarzem i szczątki dwóch szkieletów walające się po klapach krypt. Nagle jeden z uciekinierów w biegu odwrócił się, i wypuścił magiczny pocisk. Ostatnie co zobaczył nekromanta, to błysk jasnego światła i zdmuchnięcie świadomości nieumarłego. Po chwili wrócił do swojego ciała, i pod sobą poczuł tylko twardą posadzkę - musiał spaść z krzesła przy przechodzeniu. Przemyślał to, co zobaczył. Jeżeli rabusie grobów uciekli, w co nie wątpił, to już niedługo wieść o jego sługach rozniesie się i w końcu trafi do Grabarzy - a tego nie chciał. Cóż, teraz nie mógł już nic na to poradzić, jedyne co mógł zrobić, to zabezpieczyć się przed kolejnymi najściami. Pora na podniesienie z grobu nowych ciał.
Następnego dnia, tuż po rozstawieniu świeżych strażników do jego magicznej świadomości dotarło ciche brzęczenie, świadczące o magicznym skanowaniu. Natychmiast zamknął swój umysł przed jakąkolwiek próbą wtargnięcia, i skoncentrował się nad wydawaniem poleceń szkieletowi. Miał zejść w głębsze poziomy, w poszukiwaniu czegoś specjalnego. W końcu katakumby sięgały bardzo głęboko, gdzieś tam musiał być szkielet, który zadowoli jego wymagania co do pełnienia straży. Widział parę takich w Kostnicy, kiedy spoglądał oczami tamtejszych zombi. Szkielet - gigant, to powinno zabezpieczyć wewnętrzną komnatę przed nieproszonymi intruzami. Trzeba go tylko znaleźć.
Tymczasem znowu podpiął się pod zombi, tym razem w holu Kostnicy. Trafił na wyjątkowo zdewastowany egzemplarz. Obraz był bardzo niewyraźny, co najmniej tak jak ten przed karczmą... Drogowskaz, chyba tak go nazwali. Teraz powoli analizował widok, jaki rozciągał się przed zniszczonymi oczami umarłego ciała. Stał tuż przy prawej ścianie, przy przejściu do sali pamięci. Przed sobą widział kilka postaci, a właściwie rozmazane plamy kolorów, gdzieś już widziane, pamiętane. Czerwone, szare, białe... Dosłyszał stłumione głosy - „Tak, tylko do sali pamięci” „Deionairry” I jeszcze, na odchodnym, „Dzięki”. Wtedy plamy przybliżyły się i w miarę jak podchodziły zaczął rozróżniać kontury - dwie ludzkie postacie, i jedną latająca kulę - wydawała dźwięki typu „Zupełnie nie wiem po co to robimy, Szefie” oraz „To ciągłe chodzenie tam i z powrotem nie ma sensu”. Wtedy odpowiadała osoba w czerwonym, trzymająca się trochę z tyłu - „On wie co robi, nie przeszkadzaj mu. Chce ‘poznać’ cień sprawy”. Wtedy właśnie przeszli obok, a potem ich głosy umilkły na schodach, zanim niezdarne ciało zdążyło się obrócić.
A potem chwila po powrocie do swojego ciała - znowu przychodzi znajome otępienie. Dlatego jak przez mgłę pamięta ostatni raport zombie - z tego co pamiętał, wspominał coś o odpowiednim szkielecie na czwartym poziomie, ale równie dobrze jego przemęczony umysł mógł to zmyślić. Cóż miał zrobić? Poszedł na czwarty poziom sprawdzić ten cholerny szkielet.
Wyjście do głębin podziemi okazało się wyjątkowo owocne. Nie tylko znalazł odpowiednie szczątki, na dodatek przypadkiem odnalazł w grobie jakiegoś kapłana parę ciekawych manuskryptów w całkiem niezłym stanie. Będzie musiał je potem odszyfrować. Najpierw jednak trzeba zabrać się za przygotowanie szkieletu-giganta do jego wieczystej służby. Kiedy przygotował płyn balsamujący, odpowiednie zaklęcia i krąg na podłodze w swojej komnacie, był gotowy do dzieła.
Już po umieszczeniu strażnika na jego miejscu, to jest pod drzwiami do jego komnaty, Strahan zaczął przeglądać pergaminy, które znalazł w grobie kapłana. Okazało się, że były to teksty mówiące o Nieśmiertelnym, który ma zstąpić w czeluści żeby dostąpić odkupienia, i inne tego typu głupoty. On sam nie wierzył w takie brednie. Jedyne w czym pokładał nadzieje to jego wiedza i umiejętności. Tylko one były wystarczająco pewne. Jednak, pomimo wszystko, zaciekawił go temat nieśmiertelnego - wszak to jego krwi potrzebował, żeby przemienić się ostatecznie w Lisza. Kto wie? Może kiedyś mu się to uda. Nie ma jednak co liczyć na powodzenie siedząc z założonymi rękoma w tych zapyziałych katakumbach. Nie mógł sobie pozwolić na opieszałość czy lenistwo.
Jego rozmyślania przerwał gong magicznego alarmu, i poruszenie wśród jego sług - ktoś musiał wedrzeć się do katakumb. Natychmiast wymówił zaklęcie i po chwili oglądał korytarz wejściowy oczami zombie. Skąd już znał to co widział - szare, białe... czerwone! No jasne! To ten człowiek, którego widział jako Drogowskaz, a także później, w holu Kostnicy. Teraz pewnie załatwiał zlecenie dla Emorika. Co nie znaczy, że mu się uda - zainstalował w korytarzach wiodących ku jego komnacie kilka magicznych pułapek. Zobaczymy czy uda mu się przez nie przebrnąć, dodawszy jeszcze parę szkieletów, zombie i jeszcze jego ostatni nabytek. Szczerze mówiąc, nie dawał im wiele szans. Tak więc jak na razie miał spokój. Jednak coś było nie tak - wyczuł, że ubyło mu kolejnego sługi - i to w pobliżu jego pracowni! Najszybciej jak mógł wszedł w szkielet - gigant: przed nim stał człowiek z toporem, a za nim jeszcze jeden, z mieczem. Jak oni tutaj doszli? Nieważne, tego i tak nie pokonają. Ruszył do ataku.
Kiedy został siłą wyrzucony ze świadomości szkieletu, razem z jego drugim, sztucznym życiem, uświadomił sobie, że może zagrożenie jest poważniejsze niż myślał. Nieważne. Najistotniejsze to zachować zimną krew.
Drzwi się otworzyły. Pierwszy raz wyraźnie zobaczył napastników - potężny, pokryty bliznami człowiek, za nim stary githzerai, a w głębi korytarza lewitująca czaszka - ciekawe po co ją ze sobą wszędzie ciągną? Przyjrzał się dokładnie pierwszej postaci. Już wiedział co jest nie tak - ten człowiek zupełnie nie miał ary! Co znaczyło, że albo jest martwy, albo zupełnie wyprany z psychiki.
Świadomość runęła na niego niczym grom. To musiał być nieśmiertelny, którego szukał! Jakże przewrotny bywa los...
Uśmiechnął się pod nosem.
-Witaj. Czekałem na ciebie...


Cyrus.
komentarz[32] |

Komentarze do "Strahan RuneShadow"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


      Sonda
   Ulubiona profesja to:
Wojownik
Mag
Złodziej
Kapłan
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

      Top 10

      Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

      ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.046769 sek. pg: